Punktem wyjścia przygotowanej w Starym Teatrze inscenizacji jest nieustanne pielgrzymowanie Polaków do Polski — wyśnionej, wspaniałej, świętej, ale wciąż nieosiągalnej. Ta wędrówka pozwala na rytualne przeżywanie powrotu do źródeł wszelkiego dobra i piękna, przy wtórze żarliwych modlitw zanoszonych do nieba — czyli tej mitycznej Ojczyzny. Bohaterami spektaklu są współcześni pielgrzymi, którzy — wyśpiewując kolejne antyfony do Polski — odbywają podróż w głąb narodowej duszy. Czy istnieje kres tej wędrówki Polaka do Polski i — najważniejsze — kto władny jest stwierdzić, zadekretować, że już nastąpił? Czy może nieuchronnie skazani jesteśmy na mentalną tułaczkę i pielęgnowanie syndromu oblężonej twierdzy, w której narodowe kompleksy nierozerwalnym węzłem łączą się z poczuciem wyższości?
Bohaterami Pana Tadeusza Mikołaja Grabowskiego jest grupa polskich pielgrzymów w drodze do wymarzonej, wyimaginowanej, prawdziwej i świętej ojczyzny. Niezbyt nowocześnie ubrani, delektujący się po drodze jajkami na twardo, rozczytują się we frazach swojej biblii polskości — epopei Mickiewicza, odgrywają sceny, rozkoszują się wielkością, odrębnością i barwnością jego Polski. Aż po pełne utożsamienie: wkładają kontusze, suknie, kłócą się i biją jak bohaterowie, na końcu ruszają zaś konduktem żałobnym za ciałem świętego tej wspólnoty pielgrzymów, księdza Robaka/Jacka Soplicy.
Aneta Kyzioł, Polityka