Zbigniew Brzoza umiał sportretować ruch Wolność i Pokój z drugiej połowy lat 80. lekko i błyskotliwie. Brzozowski z Płomieniami wpisany na afisz, jest — może na szczęście — tylko pretekstem, porzuconym w połowie; rzecz pomyślano najzupełniej afabularnie. Aktorzy w czarnych T-shirtach z nazwiskami gdańskich działaczy zdają relację z ich doświadczeń bez zadęcia: owszem, z dramatyzmem, ze skokami adrenaliny, ale i z humorem, z autoironią. Akcentowany jest nade wszystko próg decyzji o wejściu w jawny opór, dalej już mamy błogość wolności, pewność siebie, świadomość, że tamci mogą zamknąć, ale już nie skrzywdzą. Brzoza każe aktorom zlewać się z wyświetlanymi na wielkim ekranie sylwetkami autentycznych wipowców, ganiać się po meblach jak na ulicznych zadymach, odtwarzać gesty powielaczowego drukarstwa. Krążący po scenie saksofonista oddosłownia opowieść, nadaje balladowy ton. Akcja przy całej gadaninie rwie jak szalona, odzwierciedlając swą dynamiką młodość bohaterów.
Jacek Sieradzki, Przekrój
Sprawa operacyjnego rozpoznania jest nie tylko historią pewnej grupy ludzi w minionych czasach. To także, a może przede wszystkim, opowieść o niezgodzie na niesprawiedliwość, imperatywie działania, o odwadze i gotowości płacenia za nią najwyższej ceny, o wolności ludzi, którzy postanowili walczyć z systemem śmiechem, ironią lub satyrą. To jedno z najważniejszych trójmiejskich przedstawień ostatnich lat.