„Zagłada ludu albo moja wątroba jest bez sensu” to autobiograficzna i bezkompromisowa wypowiedź oraz drastyczny, wielowymiarowy traktat o życiu i człowieczeństwie. Jest brutalna, nieco makabryczna, nawet skandalizująca, przynajmniej jak na naszą rodzimą, hipokryzją ugłaskaną wrażliwość. Ale nie o zgorszenie w niej chodzi, lecz o ujawnienie wszystkiego, co jest starannie ukrywane – kłamstwa, kazirodztwa, małostkowości i miernoty umysłowej. Wiśniewski obsadę ma taką, że „klękajcie narody”. Uruchomieni przez pulsację muzyki aktorzy grają w teatralnym „pomiędzy”: w dziurze między psychologią a formą, awangardą a mieszczaństwem, kliszami witkacowskimi i naturalistycznymi.
Łukasz Drewniak, Dziennik
Werner Schwab, sztandarowy obrazoburca, zdrapuje farbę z ludzkich twarzy, „zdejmuje” uśmiechy, odziera ze złudzeń, wieszczy globalne, a przynajmniej indywidualne unicestwienie człowieczeństwa, które już się dokonało, ale zakłamanie i obłuda nie pozwalają się do tego przyznać. (…) W spektaklu Wiśniewskiego słowa i zdarzenia włażą pod skórę, dotykając do bólu. Zagłada ludu… to koncert na najwrażliwszych strunach, prowokacja, z którą warto się zmierzyć.
Renata Sas, Express Ilustrowany